sobota, 13 stycznia 2018

Don King. Król boksu (1997)

DON KING. KRÓL BOKSU

DON KING. ONLY IN AMERICA (1997)

reż. John Herzfeld


   3 czerwca (2016) świat (nie tylko) bokserski pogrążył się w żałobie. Odszedł największy pięściarz wszech czasów, Muhammad Ali. Złoty medalista olimpijski, trzykrotny mistrz świata wszechwag, ale także wielki bojownik o prawa Afroamerykanów.

  30 czerwca (2016) 50 urodziny obchodził Mike Tyson, najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej w historii boksu. Bestia, która nokautowała swoich oponentów w błyskawicznym tempie. Bokser, który zaliczył czarnoskórą Miss Rhode Island, odsiadkę w więzieniu za gwałt na wspomnianej, jak i kęs lewego ucha Evandera Holyfielda.

   Na filmy o tych bokserach przyjdzie Wam jeszcze chwilę zaczekać. Dziś zajmiemy się postacią stojącą za - jeśli nie najlepszymi to z pewnością - najbardziej osławionymi walkami zarówno Aliego jak i Tysona. Tym człowiekiem jest Don King, promotor boksu zawodowego, który 20 sierpnia (2016) skończy 84 lata.

   Przez wielu uważany jest za zakałę boksu, ale to on sprawił, że walki bokserskie stały się czymś więcej niż tylko potyczką dwóch okładających się w ringu półnagich spoconych mięśniaków. Boks awansował do rangi najlepiej opłacanego (i opłacalnego) sportu na świecie. A gdy w grę wchodzą naprawdę duże kwoty łatwo przymknąć oko na drobne występki. I tak oto strzał w plecy okazał się strzałem w samoobronie, a skatowanie dłużnika na śmierć skacząc mu niemalże po głowie - nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Było to jednak jeszcze przed 40 urodzinami Kinga, czyli w czasach, gdy nie zajmował się jeszcze boksem. Jak widać już wówczas potrafił doskonale zadbać o swoje interesy. 

   Za podstawę scenariusza filmu "Don King. Król boksu" (w oryginalnym tytule - "Don King. Only In America" - zawarto słynne powiedzenie Kinga, dające do zrozumienia, że takie rzeczy mogły mieć miejsce tylko w Ameryce, w której sny się spełniają) posłużyła nieautoryzowana biografia Dona Kinga autorstwa Jacka Newfielda wydana w 1995 roku. Pod uwagę jednak należy wziąć także fakt, że producentem filmu została stacja telewizyjna HBO, z którą kontrowersyjny promotor przez lata związany był biznesowo. To właśnie dzięki telewizyjnym  (najczęściej płatnym) transmisjom walk w świecie boksu pojawiły się duże pieniądze. Scenarzysta Kario Salem i reżyser John Herzfeld (w 1996 nakręcił utrzymany w tarantinowskim stylu "Dwa dni z życia doliny") sprytnie rozwiązali ten dylemat. Z jednej strony pokazywane fakty dobitnie świadczą o przewinieniach Kinga, z drugiej - po każdej takiej scenie następuje przekazanie pałeczki samemu zainteresowanemu, który - stojąc bądź siedząc w pustym ringu - komentuje to, czego mogliśmy się przed chwilą o nim dowiedzieć. To właśnie owo odwracanie kota ogonem stało się specjalnością Kinga w mediach.

   W "Don King. Król boksu" śledzimy historię Kinga od wczesnych lat 50. kiedy to zastrzelił niejakiego Hillary'ego Browna usiłującego obrabować jeden z jego przybytków hazardu. Rok 1967 przynosi kolejne usprawiedliwione zabójstwo, kończące się czteroletnią odsiadką, po odbyciu której nasz bohater postanawia zostać promotorem bokserskim. Zaczyna się od zorganizowania pokazowej walki Muhammada Aliego, z której datki miały wspomóc lokalny szpital dla czarnoskórych. Następnie mamy legendarne już Rumble In The Jungle, czyli potyczkę Aliego z Georgem Foremanem, Thrilla In Manilla (Ali vs. Joe Frazier), aż po drugą walkę Mike'a Tysona z Evanderem Holyfieldem, w której ten pierwszy odgryzł temu drugiemu kawałek ucha.

   Film został uhonorowany szeregiem nagród telewizyjnych, w tym Złotym Globem dla Vinga Rhamesa (m.in. "Pulp Fiction", "Mission: Impossible", "Undisputed") jako najlepszego aktora  oraz nagrodą Emmy dla Kario Salema za najlepszy scenariusz.

* - tekst powstał dla nieistniejącego już portalu Retro.net.pl w czerwcu 2016 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz