niedziela, 21 lutego 2021

Uniwersalny żołnierz: Powrót (1999)

 "UNIWERSALNY ŻOŁNIERZ: POWRÓT" (1999)

("UNIVERSAL SOLDIER: THE RETURN")

reż. Mic Rodgers

Kiedy Ctrl+Alt+Delete nie pomaga - wyślij Van Damme'a!

  Chyba śmiało można powiedzieć, że "Uniwersalny żołnierz" z 1992 roku w reżyserii Rolanda Emmericha ("Gwiezdne wrota", "Dzień Niepodległości", "Godzilla") był dla Jeana Claude Van Damme'a punktem zwrotnym w karierze. To już nie było kino typowo kopane za kilka milionów dolarów, jak "Kickboxer" czy "Lwie serce", ale science-fiction napakowane akcją. Być może rzecz nie działa się w kosmosie, ani zbyt odległej przyszłości, ale pomysł opierający się na przywracaniu do życia zmarłych żołnierzy, by ponownie odziać ich w kamasze i wypuścić na pole bitwy jako - tym razem - niezniszczalnych, śmiało zakrawał na fantastykę naukową.

   Kosztująca 23 miliony $ produkcja zarobiła na całym świecie blisko 100 mln $, co nie zdarzyło się wcześniej żadnemu filmowi z JCVD. Aktor kontynuował dobrą passę w obrazach "Uciec, ale dokąd" (budżet 15 mln $, box-office 64 mln $), "Nieuchwytny cel" (19,5 mln/74,2 mln), "Strażnik czasu" (27 mln/101,6 mln), "Uliczny wojownik" (35 mln/99,4 mln). Niestety później nastąpiła tendencja spadkowa. "Nagła śmierć" przyniosła  64,4 mln $ (przy budżecie 35 mln), "The Quest" 57,4 mln, "Maksimum ryzyka" 51,7 mln, "Ryzykanci" - 48 mln (b. 30 mln), "Za ciosem" 44 mln (b. 35 mln). "Legionista" nie zwrócił nawet wyłożonych nań 35 milionów. Niewątpliwie Van Damme potrzebował przeboju, by wrócić do łask producentów i nie wypaść z pierwszej ligi. Takim pewniakiem miała być kontynuacja "Uniwersalnego żołnierza", opatrzona podtytułem "Powrót"

   Na produkcję wysupłano 40 mln $. Scenariusz napisał William Malone, którego był to raptem czwarty zrealizowany skrypt (poprzednie trzy przeniósł na ekran sam, a były to: "Scared To Death", "Creature" oraz jeden epizod "Opowieści z krypty" - "Report From The Grave"), a poprawek dokonał script doctor John Fasano, który swe paluszki maczał w takich hitach jak "Tombstone", "Szklana pułapka 3" czy "Sędzia Dredd". Panowie sprokurowali historię, która rozgrywa się kilkanaście lat po wydarzeniach znanych nam z części pierwszej. Luc Deveraux - ex universal soldier - pracuje jako techniczny ekspert przy projektach nowych modeli uniwersalnych żołnierzy. Nowych jest więcej, są silniejsi, sprawniejsi i prawie pod kontrolą. Pewnego dnia, gdy rząd planuje ograniczyć dotacje na projekt UniSol 2500, sterujący wszystkim superkomputer S.E.T.H., postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie. Kontaktuje się z hakerem pracującym niegdyś przy UniSol 2500, aby pomógł mu wejść w ciało jednego z żołnierzy. I tak oto S.E.T.H. otrzymuje megawysportowane czarnoskóre ciało Michaela Jaia White'a (ciekawostką może być fakt, że aktor mignął na ekranie pierwszej części "Uniwersalnego", a w 2020 wystąpił w remake'u "Nagłej śmierci" jako pracownik ochrony rozbrajający w pojedynkę zastęp terrorystów). Gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze nastoletnia córka Deveraux, jakaś dziennikarka, koleżanka z pracy i oczywiście cały oddział uniwersalnych. 

   Reżyserię powierzono kaskaderowi, który co prawda pracował wcześniej jako asystent reżysera i reżyser drugiej ekipy (m.in. przy "Braveheart - Waleczne serce", "Wulkan", "Zabójcza broń 4"), ale na fotelu pierwszego debiutował. Jak mu poszło? Wymownym może okazać się fakt, że już nigdy więcej takiego stanowiska nie obejmował. Film zarobił 1/4 zainwestowanych w niego funduszy i choć kilku sprawnych scen akcji (szczególnie sekwencja początkowa) i walk nie można mu odmówić, to oprócz nich nie ma do zaoferowania niczego więcej. No może jeszcze trochę energetycznej muzyki (m.in. Fear Factory, Anthrax, Ministry, Gwar), choć nie oszukujmy się, promujący film utwór "Crush'em" Megadeath to nie ta klasa co "You Could Be Mine" Guns'N'Roses. Soundtrack ukazał się w dwóch wersjach. Na jednej znajdują się utwory pojawiające się w filmie (bądź nim inspirowane), drugi to tradycyjna muzyka ilustracyjna autorstwa Dona Davisa (skomponował muzykę do serii "Matrix").

   Kariera Jeana Claude Van Damme'a nie powróciła po sequelu "Uniwersalnego żołnierza" na dawne tory, a raczej stoczyła się w przepaść produkcji skierowanych prosto na rynek DVD, a kręconych gdzieś na Bałkanach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz