Krzysztof Materna "Przed Państwem Krzysztof Materna"
Znak (2013)
Spodziewałem się na święta Bożego Narodzenia nowej książki Wojciecha Manna (co oczywiście w dalszym ciągu jest całkiem prawdopodobne), a tu fik! Krzysztof Materna.
Zachęcony sukcesem kolegi ("ROCK-MANN"), a także wspólnym (reedycja książki "Podróże małe i duże" z 1995 roku), Krzysztof Materna zdecydował się na publikację w pełni autorską. Podtytuł "Przygody z życia wzięte" zdradza czytelnikowi, że rzecz będzie miała charakter wspominkowy, czyli podobnie jak "Podróże...", ale tym razem o podróżach nie będzie, bo przecież już było. Tył okładki nie pozostawia wątpliwości - autor odsłaniać będzie "kulisy polskiej rozrywki". Brzmi to obiecująco, bowiem pan Krzysztof wie o kulisach rozrywkowych zapewne niemało (prowadził m.in. festiwale piosenki, programy telewizyjne i radiowe, reżyserował sztuki teatralne). Do czego jednak przyzwyczaiło nas krakowskie wydawnictwo ZNAK, nie ma co liczyć na to, że autor przedstawi nam monumentalną autobiografię. Książeczka ma nieco ponad 200 stron, napisana jest sporą czcionką z dużymi marginesami. Każdy rozdział jest do tego bogato ilustrowany. Jest lekko, łatwo i przyjemnie, zarówno dla autora jak i czytelnika, a przede wszystkim wydawcy. Zakładam, że jeśli publikacja odniesie sukces, za rok albo dwa dostaniemy kolejną pozycję sygnowaną przez Krzysztofa Maternę. Czego oczywiście wszystkim (w tym sobie) życzę. To tyle jeśli chodzi o ogólną estetykę. Przejdźmy do treści.
Autor we wstępie stara się wytłumaczyć czytelnikowi dlaczego zdecydował się na pisanie i dlaczego za pisarza się nie uważa. Nie jestem pewien czy to zwykła skromność, faktem natomiast jest, że w porównaniu do pisarskich wojaży Manna (nie sposób tej dwójki nie porównywać, no sorry), opowieści pana Materny wypadają wyjątkowo zachowawczo. Mniej tu uśmiechu, więcej nostalgii i pokory. Sporą część książki zajmują pokłony w stronę osób, które wywarły na autorze największe wrażenie. Sprawia to, że całość nabiera charakteru rozliczeniowego. Jedynie krótka wzmianka na końcu o Wojciechu Mannie, wieloletnim przyjacielu, z którym stosunki uległy ostatnimi czasy wyraźnemu ochłodzeniu, pozostawia niedosyt. Mogę się jedynie domyślać, że anegdotek godnych opisania z czasów ich współpracy jest bez liku. Szkoda, że żadnej tutaj nie uświadczymy.
Mam nadzieję, że Krzysztof Materna zdecyduje się jeszcze w przyszłości chwycić za pióro. Oby do tego czasu pogodził się z Wojciechem Mannem. Jeśli nie dla siebie, to niech to zrobią dla swoich wiernych fanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz