niedziela, 4 maja 2014

Kryształ górski - Rhinestone (1984)

KRYSZTAŁ GÓRSKI

"RHINESTONE" (1984)


   Jak każdy aktor, również Sylvester Stallone ma w swojej filmografii wstydliwe kuriozum. "Rhinestone" nie dość, że okazał się finansową klapą (zwrócił zaledwie 21,5 mln$ z zainwestowanych weń 28 mln; gaża Stallone'a wyniosła 5 mln, a Parton 4 mln) to jeszcze konkretnie porządził na rozdaniu Złotych Malin 1985.


   Dwie statuetki (dla Sylvestra Stallone'a jako najgorszego aktora i dla Dolly Parton, autorki najgorszej filmowej piosenki "Drinkenstein") oraz sześć nominacji (najgorszy film, najgorszy reżyser, najgorszy scenariusz, najgorszy aktor drugoplanowy, najgorsza muzyka w musicalu oraz najgorsza piosenka "Sweet Lovin' Friends"). Po 20 latach trafiła mu się jeszcze jedna nominacja w kategorii najgorszy musical ćwierćwiecza Złotych Malin.


  Co prawda szacowne grono jury Razzie Awards często przesadza, to w przypadku "Kryształu górskiego" wszelkie nagany mają solidne podstawy. Przede wszystkim wątły scenariusz (zwyczajowo paluszki maczał w nim sam Sly) oddany w ręce kiepskiego reżysera Boba Clarka (m.in. "Black Christmas" 1974, "Porky's 1 & 2" 1982 i 1983), który nie potrafił odpowiednio przytemperować swych szarżujących gwiazd (Sylvester Stallone i Ron Liebman). To nie mogło zakończyć się dobrze. Gdy dodamy do tego wsiowy klimat country z całą jego przaśną estetyką to doprawdy nie jestem w stanie określić pobudek jakimi kierował się będący u szczytu popularności Stallone. Być może po sukcesach finansowych trzeciej części ringowych potyczek Rocky'ego oraz pierwszej części przygód Rambo, gdy zrobił sobie aktorską przerwę sprawdzając swoje siły jako reżyser filmu muzycznego ("Staying Alive"), tak bardzo zapragnął zmierzyć się z komediowo-śpiewanym repertuarem, że chwycił pierwszy tekst, który wpadł mu w ręce.


   A przecież nie musiało być wcale tak źle. Dolly Parton miała wówczas na koncie jedynie dwie role w filmach kinowych, ale za obie była nominowana jako najlepsza aktorka w komedii i musicalu do Złotych Globów. Na drugim planie znaleźli się Richard Farnsworth (m.in. "Comes a Horseman" 1978, "The Grey Fox" 1982) oraz Tim Thomerson (Jack Deth z serii "Trancers"). Wystarczyło więcej subtelności, a mniej trywialnego humoru, nawet jeśli w takowym gustują miłośnicy country (albo może tak są po prostu postrzegani).


   Zimny kubeł na głowę w postaci srogiej krytyki i finansowej klapy, przyniósł nam w 1985 roku role w filmach, za które kochamy Sly'a najbardziej: "Rocky IV" i "Rambo 2". O "Krysztale górskim" pamiętają już dzisiaj tylko nieliczni i to najczęściej jedynie w chwilach kiedy chcą wywlec na światło dzienne wpadki w karierze pana Sylvestra.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz