poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Africa Remix i Plakaty filmowe z Ghany

  
   Zamiast wymarzonych słonecznych 15*C, deszczowe 5*C. I żeby tylko deszczowe! Rano padał śnieg, który jeszcze ostał się tu i ówdzie. Pogoda zrobiła mi primaaprilisowego psikusa stając się możliwie jak najdalszą od afrykańskiej, a przecież to właśnie ten dzień miał być dla mnie jednym z najgorętszych w 2015 roku. Oczywiście w metaforycznym tego słowa znaczeniu, chodzi bowiem o to, że pierwszego kwietnia miałem być gościem cyklu spotkań o nazwie "AFRICA REMIX".

   Jeszcze pod koniec minionego roku zostałem zaproszony przez dr Karolinę Marcinkowską do wzięcia udziału w jej autorskim cyklu spotkań traktujących o nowych zjawiskach społeczno-kulturowych w Afryce subsaharyjskiej. Miałem się tam pojawić jako specjalista od ręcznie malowanych plakatów filmowych z Ghany, opowiedzieć o i zaprezentować wybrane z nich. Wstępnie ustaliliśmy, że moja wizyta wypadnie na przełomie marca i kwietnia, kiedy to planowany był pokaz filmu "Nollywood Babylon", nic bowiem lepiej nie komponuje się z filmem o afrykańskiej kinematografii jak filmowe plakaty. Nie muszę chyba dodawać, że byłem tym faktem niezwykle podekscytowany.


   Spotkanie odbyło się w Pracowni Duży Pokój o godzinie 19:00. Data 01-04 przemawiała na moją korzyść, bo przecież zarówno kunszt jak i wyobraźnia artystów z Ghany przypominają często primaaprilisowy żart, szczególnie komuś kto po raz pierwszy styka się z ich twórczością. Publiczność dopisała. Według moich obliczeń było około 40 osób. Wielu z nich żywiołowo reagowało na to co widzi na telebimie, a także brało czynny udział w mojej prelekcji zadając mi sporo pytań. Jestem im za to niezwykle zobowiązany. 


   Organizatorka okazała się przecudowną osobą, która zyskała we mnie wiernego kibica swoich podróżniczych projektów i pozostaje mi tylko ubolewać nad faktem, że nie mogę się pojawiać w Warszawie na każdej odsłonie "Africa Remix". Teraz czekam jak na Gwiazdkę na jej publikację książkową, którą niezwłocznie przestudiuję i zdam Wam relację na blogu.

   Stolica okazała się dla mnie - za sprawą poznanych tam osób - miejscem magicznym. Jestem z tej wyprawy niebywale zadowolony. No i teraz mam wreszcie ochronę przeciwko złym wiedźmom (ale szczegóły pozostaną już moją słodką tajemnicą) ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz