piątek, 25 marca 2016

Gladiator (1992)

GLADIATOR (1992)

reż. Rowdy Herrington


   Jeszcze dobrze nie ostygły klisze z kopiami filmu "Rocky V" (światowa premiera odbyła się w listopadzie 1990), a już do kin trafił kolejny film bokserski osadzony w klimatach bardzo podobnych do swego sławnego poprzednika.


   Tommy Riley przeprowadził się właśnie z ojcem do biednej dzielnicy w Chicago. Nigdy co prawda się u nich nie przelewało, ale przynajmniej okolica była przyjemniejsza. Ale Tommy to twardy chłopak, zahartowany przez życiowe doświadczenia. Po śmierci matki ojciec próbował spłacić szpitalne długi grą w karty. Niestety gracz był z niego kiepski i zadłużył się jeszcze bardziej, tym razem u gangsterów. Zostawia więc swego syna na pastwę losu, samemu wyjeżdżając pod pozorem zawodowych obowiązków w nowej pracy. Pewnego dnia Tommy wdaje się w bójkę z okolicznym gangiem. Wychodzi z opresji nokautując przeciwników. Zauważa to bokserski promotor, Pappy Jack, i oferuje chłopakowi stoczenie walki na ringu. Za zarobione pieniądze Tommy mógłby spłacić długi ojca i raz na zawsze pozbyć się nachodzących go wierzycieli. Niestety to tylko pozory, bo walki, do których wciąga go Pappy Jack rządzą się swoimi regułami...


  Na tym ringu walczy się nieprzepisowymi rękawicami (w finałowej scenie zawodnicy walczą na gołe pięści), a na małe faule sędzia w ogóle nie zwraca uwagi. Nad wszystkim pieczę trzyma Jimmy Horn i to on ustala reguły gry, a stawki z nielegalnych zakładów osiągają wysokie kwoty, więc nie ma żartów.


  Pierwsza wersja scenariusza wyszła spod pióra eksperta od młodzieżowych dramatów (nie tylko sportowych), Roberta Marka Kamena (m.in. "Taps", "Split Image", seria "Karate Kid"; później zaprzyjaźnił się z Luciem Bessonem i wspólnie stworzyli "Piąty element" oraz serie "Transporter" i "Uprowadzona"). Niestety ma ona podobno niewiele z ostateczną wersją filmu. Poprawek oficjalnie dokonał Lyle Kessler. Warto dodać, że w 1992 roku jeszcze jeden bokserski scenariusz Kamena doczekał się realizacji. Mowa tu o "The Power Of One" w reżyserii Johna G. Avildsena (m.in. "Rocky" i "Rocky V").


   Reżyserii "Gladiatora" podjął się Rowdy Herrington, mający na koncie zaledwie dwa filmy pełnometrażowe ("Jack's Back" oraz "Wykidajło"). W roli głównej wystąpił, będący wówczas na fali popularności dzięki serialowi "Miasteczko Twin Peaks", James Marshall, ale największe wrażenie na ringu robi jego filmowy przyjaciel, w którego wcielił się Cuba Gooding Jr. Cuba zwrócił na siebie uwagę rolą w głośnym dramacie "Boyz N The Hood", za którą był nominowany przez Stowarzyszenie Krytyków Filmowych z Chicago do nagrody najbardziej obiecującego młodego aktora. Wielka szkoda, że nie poszedł - nomen omen - za ciosem i nie wystąpił w kolejnym filmie o boksie (no dobra, miał na sobie rękawice także w "Pearl Harbor"). Na drugim, a może trzecim planie, mamy kilku starych wyjadaczy. Pappy Jacka zagrał, zmarły przed niespełna czterema miesiącami, Robert Loggia (m.in. "Między linami ringu", "Człowiek z blizną", "Ponad szczytem", "Duży"), w Jimmy'ego Horna wcielił się Brian Dennehy (m.in. "Rambo: Pierwsza krew", "Kokon", "F/X", "Orły Temidy"), a w roli etatowego trenera nowych zawodników wystąpił Ossie Davis (m.in. "Rób, co należy", "Malaria", "Bubba Ho-Tep").


   "Gladiator" nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Z 20 milionów budżetu zwróciło się nieco ponad 9. Nie chcę zgadywać co stało za jego frekwencyjną porażką. Według mnie film dostarcza solidnej porcji rozrywki. Dobre aktorstwo, dobra muzyka, no i przede wszystkim dobre walki w ringu. A że nieprzepisowe... no cóż, my też - tak jak sędziowie - lekko przymknijmy na nie oko ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz