W OTCHŁANI GNIEWU (1992)
"POOLS OF ANGER"
reż. Russell S. Kern
W każdy wtorek wakacji z inicjatywy pracowników Ośrodka Profilaktyki i Integracji Społecznej w pabianickim kinie Tomi odbywają się pokazy filmów o utraconej godności, walce z uzależnieniem i trudzie wychodzenia z nałogu. Repertuar jest ambitny, a w nim m.in. takie filmy jak: "Requiem dla snu", "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" czy "Skazany na bluesa". Ale takie filmy profilaktyczne, czy też anty-uzależnieniowe często nie wychodzą zgodnie z chwalebnymi intencjami ich twórców. Modelowym tego przykładem wydaje się być "W otchłani gniewu".
Ron Bates i Cody Ryan są przyjaciółmi jeszcze z czasów Wietnamu. To tam Cody uratował życie Ronowi, gdy ten stracił obie nogi. Przyjaciel zobowiązał się dozgonnie służyć pomocą kalece. Jednak po 20 latach ta sytuacja zaczyna go przerastać. Ron coraz bardziej popada w depresję, a jego nastoletnia córka, Annie, zadaje się z dealerem narkotyków. Ale to nie koniec zmartwień Cody'ego. Faceta dręczą wyrzuty sumienia, bo w Wietnamie zabił nastoletnią dziewczynę (która notabene skakała na niego z nożem, ale to nie poprawia mu nastroju). Swą winę odkupuje pracą w Ośrodku Pomocy Natychmiastowej, gdzie odwodzi przyszłych samobójców od podjęcia decyzji ich życia. Właśnie uratował 13 letniego chłopca gdy ten celowo pakował się pod rozpędzony pociąg (tą scenę powinno się pokazywać na lekcjach montażu filmowego i wymyślić na jej podstawie jakieś podchwytliwe zadanie z fizyki). Ale kłopoty są po to, by stawiać im czoła! Cody nie załamuje się i w tym całym galimatiasie odnajduje jeszcze czas, by przerobić z nowym zespołem repertuar na koncert, który wieńczy film Russella S. Kerna.
Jeśli ktoś odważyłby się pokazać ten film w ośrodku przeciwdziałania uzależnieniom z pewnością naraziłby się na pośmiewisko. Głęboko wierzę, że twórcy chcieli nakręcić film ku przestrodze. I w pewnym sensie to im się udało. Oto jak nie powinno się grać, jak nie powinno się ubierać, jakiej fryzury nie powinno się nosić, jak nie powinno się śpiewać, jak nie powinno się pisać piosenek, jak nie powinno się montować, jak nie powinno się reżyserować... A także jak nie powinno się robić okładki, która przedstawia naszego walczącego bohatera w chwilę po tym jak grupka chuliganów spuściła mu wpierdol. Doprawdy, bardzo zachęca to do seansu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz