sobota, 17 września 2016

Nowy rozdział życia

   Za kilka dni skończy się lato 2016 roku. Skończy się tez mój półroczny urlop, który zafundowałem sobie po złożeniu wypowiedzenia z pracy, w której spędziłem ostatnie siedemnaście lat. Pracę samą w sobie zdążyłem polubić, ale nadeszła ostateczna chwila, by ją porzucić. Uciekłem niczym szczur z tonącego statku, tyle tylko, że na tym statku nie było już mojego kapitana. On zwinął się dziesięć lat wcześniej. Teraz, ten niegdyś dobrze funkcjonujący zakład, zaczęło zżerać paskudne choróbsko. Dwugłowy rak, którego nie dało się usunąć. Jedynym ratunkiem okazało się usunięcie z niego siebie.

   Sześć miesięcy przerwy od regularnej pracy. Aż tyle i tylko tyle zważywszy, że ostatnio zdarzały się lata bez urlopu w ogóle. Jednak urlop - jak doskonale wiecie - rozleniwia. No cóż, w końcu po to jest, żeby odpocząć, nabrać wiatru w żagle, podładować akumulator. Nie pomyślcie sobie jednak, że przez cały ten czas nie robiłem zupełnie niczego - wręcz przeciwnie! Starałem się bywać na festiwalach (głównie filmowych), w których brałem czynny udział jako prelegent. Były też wizyty w radio, bazgranie na blogach i dopieszczanie subskrybujących moje fanpejdże. Były pokazy filmowe w ramach letniego plenerowego kina. Była wreszcie piąta edycja Festiwalu Filmowego "Kocham Dziwne Kino". Niestety pisania było jakby troszkę mniej. I chyba też mniej czytania. Więcej oglądania, ale dzięki temu rozprawiłem się ze sporą częścią nagromadzonych kaset wideo. Sporo z tych filmów chciałem jedynie przed ostatecznym pożegnaniem po raz ostatni (a niekiedy pierwszy) zaliczyć. Do zaliczenia zostało co najmniej drugie tyle, ale na nie też przyjdzie pora.

   Wciąż uczę się nie pokładać w ludziach zbyt wielkiej nadziei, by uniknąć rozczarowań. Niestety i te się przydarzyły. Niby nic wielkiego, ale... Zawsze jest jakieś ale. Szczęśliwie zawodów było jedynie kilka, za to pozytywów znacznie więcej. Szczery uśmiech potrafi sporo zdziałać, tyle tylko, że nie do wszystkich chce mi się uśmiechać.

   Przede mną spora zmiana stylu życia. Mam nadzieję na takową, ale bez przesady. Sam w sobie nie zamierzam zmieniać się zupełnie. O to nie chodzi. Tylko trochę, by żyło się lepiej. Być zamiast mieć. Mam lub miałem wystarczająco dużo. Kto powiedział, że musi być tak zawsze? Kto powiedział, że zawsze trzeba dążyć do tego by mieć więcej? Zawsze imponowało mi podejście do życia agenta Coopera z serialu "Miasteczko Twin Peaks", który każdego dnia starał się podarować samemu sobie odrobinę przyjemności. Raz mogła to być kawa, raz pyszne ciasto z wiśniami, raz czerwone usta Audrey Thorne... 

   Jak będzie w moim przypadku czas pokaże. Jestem dobrej myśli. Do następnego :)

2 komentarze: