sobota, 23 września 2017

Handlarz żywym towarem (1991)

HANDLARZ ŻYWYM TOWAREM

MERCHANT OF EVIL (1991)

reż. Scott Pfeiffer


   Kino autorskie zwykło nam się kojarzyć z kinem artystycznym. Buñuel, Kurosawa, Bergman. Ale przecież w kinie rozrywkowym również nie brakuje twórców, którzy sami piszą sobie scenariusze i produkują swoje filmy osiągając dzięki temu taki stopień artystycznej niezależności, który pozwala im forsować własną, autorską, wizję.

   Scott Pfeiffer debiutował jako scenarzysta, producent i reżyser w 1988 roku obrazem "Fire Fight". Trzy lata później postanowił ponownie spróbować swoich sił biorąc na barki te trzy najbardziej odpowiedzialne w produkcji filmowej funkcje.

   "Handlarz żywym towarem" to film nakręcony z myślą o rynku wideo. Szybko, tanio, bez większych ambicji. Niestety także bez pomysłu i jakiegokolwiek polotu. Magnesem miało być zaangażowanie do tytułowej roli Williama Smitha (nie mylić z Willem Smithem) mającego wówczas już 200 ról na koncie (m.in. "Miasto żab", "Maniac Cop", "Strażnik doliny śmierci"). Sceny z jego udziałem wydają się być totalną improwizacją, tak jakby Pfeiffer nie śmiał niczego sugerować swojemu aktorowi, nawet zapoznania się ze scenariuszem. A może po prostu nie było na to czasu i pozwolił Smithowi pleść farmazony przed kamerą w nadziei, że coś z tego wyjdzie. Nie wyszło. 
  Paradoksalnie najlepiej wypadają tu ujęcia, które najprawdopodobniej zostały nagrane na potrzeby innych obrazów (wybuchy, azjatyckie dzielnice, lecące samoloty). Nad całą resztą należałoby spuścić zasłonę milczenia, no ale skoro już wywołaliśmy "Handlarza..." do tablicy, to rzućmy okiem na fabułę.

   Victor Fortunetti jest weteranem wojny, prawdopodobnie wietnamskiej, być może również koreańskiej i cholera jeszcze wie jakiej. Od czasu do czasu lubi sobie coś wysadzić, a gdy ucierpią przy tym Azjaci - tym lepiej. Od lat prowadzi mały burdelik i cieszy się opinią sutenera, który wie jak radzić sobie ze swoimi pracownicami. A te pozyskuje dla niego Doug Masters. Gdy Erica Henning zgłasza zaginięcie swojej siostry, Vanessy, policja bezradnie rozkłada ręce sugerując skorzystanie z usług prywatnego detektywa. Śledztwo - o dziwo - przebiega zaskakująco sprawnie, ale dramatyczny finał wydaje się nieunikniony.

   Dramatyczny okaże się on szczególnie dla widzów, którzy do niego dotrwają. Zresztą nie tylko finał. Chciałbym teraz napisać, że całość przed totalnym fiskiem ratują piękne dziewczyny, ale zaledwie jedna (i to też tylko w jednej scenie) zdecydowała się na pokazanie swego biustu. Tak na osłodę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz