wtorek, 21 sierpnia 2012

TOP GUN (1986) - R.I.P. TONY SCOTT


   Po tak tragicznej wiadomości z rana po prostu nie wypadało zakończyć dnia inaczej niż seansem jednego z filmów zmarłego wczoraj śmiercią samobójczą Tony'ego Scotta. Wybrałem "TOP GUN", mimo iż nie jest to mój ulubiony film w dorobku tego reżysera, ale chyba jego największy sukces (na pewno kasowy). 

   Nakręcony za 15 milionów dolarów, zarobił na całym świecie ponad 350 mln $. Gwiazdorska obsada (choć niektórzy wtedy może jeszcze nie byli gwiazdami; Val Kilmer, Meg Ryan, Anthony Edwards, Tim Robbins, Kelly McGillis, Tom Skerritt, Michael Ironside) z 24 letnim Tomem Cruisem na czele, który wznosi się tu na wyżyny lansu stając się na długie lata trendsetterem. 


   Któż wtedy nie marzył o skórzanej lotniczej kurtce z masą haftowanych emblematów i Ray Banach Aviatorach? Nie wspominając już o filmowym bike'u Mavericka Kawasaki GPZ 900 R . 
Niestety większość musiała się obejść smakiem i zadowolić białym T-Shirtem i nieśmiertelnikami.

   Całe szczęście zawsze mogliśmy sobie zapodać rewelacyjną ścieżkę dźwiękową, na której obok dwóch utworów Kenny'ego Logginsa znalazł się m.in. Oscarowy "Take My Breath Away" grupy Berlin i "Hymn Top Guna" gdzie na gitarze przygrywał stały współpracownik Billy'ego Idola - Steve Stevens.

   W 1999 roku ukazała się "Special Expanded Edition" soundtracku, który wzbogacony został m.in. o "You've Lost That Lovin' Feeling" The Righteous Brothers oraz "(Sitti' On) The Dock Of The Bay" OTISA REDDINGA (który zginął w katastrofie lotniczej, tak na marginesie).


   Fabuła jest banalna. Dwóch świetnych pilotów (jeden brawurowy, drugi stateczny) zostaje wybranych do specjalnego programu szkoleniowego "Top Gun". Tutaj Maverick (ten brawurowy rzecz jasna) zakochuje się z wzajemnością w swej instruktorce. Jest moment tragiczny, po którym nasz bohater waha się czy nie odejść z lotnictwa. Jest "brzemię" rodzinne ciągnące się za nim. Czyli scenariusz jakich tysiące. Wystarczy zamienić samoloty na samochody, Kelly McGillis na Nicole Kidman i mamy kolejny film ("Days Of Thunder" również w reżyserii Tony'ego Scotta). Ale nie o fabułę tu chodzi. Jest wątek miłosny i nagie męskie torsy, są walki powietrzne i pedalskie dialogi (co błyskotliwie zauważył Quentin Tarantino), świetna muzyka i doskonałe zdjęcia. 

   A magię z tych elementów wykrzesał nie kto inny tylko właśnie świętej pamięci Tony Scott

(1944-2012)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz