sobota, 8 listopada 2014

Małe stłuczki (2014)

MAŁE STŁUCZKI (2014)

reż. Aleksandra Gowin i Ireneusz Grzyb

   Nie myśleć o jutrze, nie snuć dalekosiężnych planów, co najwyżej pofantazjować o własnej śmierci. Żyć chwilą, bawić się absurdem. Ot przywileje młodości. Bohaterom "Małych stłuczek" tak właśnie płynie czas. Zanim upomni się o nich dorosłe życie, przypomną starszym widzom, jak to było gdy ci byli młodsi, młodszym natomiast pokażą jak można bawić się chwilą w troszkę inny sposób niż ślęczenie przed komputerem lub z ajfonem w dłoni.

    Asia i Kasia to dwie młode dziewczyny parające się niecodziennym zajęciem. Opróżniają z niepotrzebnych rzeczy mieszkania osób, które zmarły bądź chcą pozbyć się gratów. To właśnie te graty, łódzkie kamienice, obskurne wnętrza, zdezelowany samochód, którym jeżdżą, to ich nieustający kontakt z minioną epoką. Dziewczyny zdają się zupełnie nie zważać na pędzący świat i jego konsumpcyjny charakter. Zatrzymały się w miejscu, w wykreowanej przez siebie rzeczywistości, do której wpuszczają jedynie Piotra, nieco starszego faceta po przejściach. Piotra jakiś czas temu opuściła żona. Od tamtego czasu on również się zatrzymał, jakby nie chciał opuszczać tamtego stanu rzeczy. Ma kiepską pracę w fabryce plastikowych pudełek, wynajmuje mieszkanie w starej kamienicy, odwiedza starzejącą się matkę. Spotkanie Asi i Kasi zaowocuje kilkoma magicznymi chwilami i skieruje życie całej trójki na nowe tory...

   Podobnie jak "Aleja gówniarzy", film Piotra Szczepańskiego z 2007 roku, "Małe stłuczki" jest obrazem łódzkich filmowców przemycającym charakterystyczne dla Łodzi elementy. Wówczas mieliśmy klub Łódź Kaliska, teraz jesteśmy na Off Piotrkowskiej. Zostały tylko te same brudne podwórka i odrapane kamienice, i widoki z ich dachów na panoramę Łodzi. Czy zatem Łódź jawi się jako atrakcyjne miasto dla kogoś kto nigdy tutaj nie był? Chyba nie, ale przynajmniej więcej prawdy możemy dowiedzieć się o niej z filmu debiutujących reżyserów niż np. z "Komisarza Aleksa". Twórcom bardziej chodziło by pokazać miasto No Name, z którym widz pod każdą długością i szerokością geograficzną mógłby się identyfikować. O tym, że był to zabieg ze wszech miar słuszny, świadczyć może bardzo dobry odbiór na wielu międzynarodowych festiwalach filmowych. Kto nie widział ma szansę nadrobić - w najbliższy poniedziałek w kinie Polonia. Gorąco polecam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz