KANAŁ (2014)
"THE CANAL"
reż. Ivan Kavanagh
Para młodych ludzi, spodziewająca się potomstwa, zamieszkuje w nowym - dla nich, choć de facto już mocno leciwym - domu. Mija 5 lat. David, Alice i mały Billy żyją sobie rozkosznie i nic nie wskazuje na to, aby ta rodzinna idylla mogła w jakiś sposób zostać zakłócona. A jednak! Pewnego dnia pracujący w archiwum filmowym David ogląda kronikę policyjną sprzed ponad stu lat. Dowiaduje się z niej, że w 1902 roku, w domu, w którym aktualnie mieszka, miała miejsce straszliwa zbrodnia - mąż brutalnie zamordował żonę. Nagle David spostrzega, że Alice ma romans. Czy to prawda czy jedynie jego obsesja?
Pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy podczas seansu to skojarzenie z klasycznym już "The Amityville Horror" z 1979 roku, ekranizacji bestsellerowej książki rzekomo opisującej autentyczne zdarzenia. Zanim jednak widz poczuje się tym podobieństwem zażenowany Ivan Kavanagh, reżyser i scenarzysta w jednej osobie, szybko zbacza z tego kursu. Niestety kolejny zwrot fabularny niebezpiecznie zbliża "Kanał" do japońskiego "The Ring - Krąg", osiągając apogeum w kulminacyjnej scenie wyjścia ducha zamordowanej kobiety ze ściany, na której wyświetlany jest film.
Ja rozumiem, że żyjemy w epoce postmodernizmu, w zasadzie wszystko już było, a twórczo wykorzystywać filmowe klisze potrafią jedynie nieliczni, ale czy Ivan Kavanagh w tej zabawie w skojarzenia aby troszkę nie przesadza? Nie każdemu takie gierki przypadną do gustu. Cóż zatem sceptyczny widz dostanie na otarcie łez? Z pewnością najmocniejszą sceną w filmie jest zabójstwo z 1902 roku, które śni się Davidowi. Bardzo brutalna i krwawa scena. Aż szkoda, że takiej dosadności próżno szukać w dalszej części "Kanału". Całość jednak ogląda się dość dobrze. Nie mała w tym zasługa autora zdjęć, Piersa McGraila, oraz montażysty, Robina Hilla.
Miłośnicy duchów nie powinni narzekać, wszak niskobudżetowe irlandzkie horrory nie często goszczą w naszym kraju. Dzięki Black Bear Filmfest widzowie z Warszawy (w Łodzi film ten nie będzie pokazywany) będą mogli przekonać się o tym na własne oczy już 6 grudnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz