poniedziałek, 2 maja 2016

Wielka biała pięść (1996)

THE GREAT WHITE HYPE (1996)

reż. Reginald Hudlin


   "Wielka biała pięść" to zabawna satyra na środowisko bokserskie, wyreżyserowana przez Reginalda Hudlina, twórcę takich przebojów jak "House Party" (1990) i "Bumerang" (1992). Tytuł nawiązuje do filmu z 1970 roku "The Great White Hope" (reżyseria Martin Ritt), ale za inspirację do scenariusza posłużyły dwie autentyczne walki bokserskie (oraz ich otoczka, oczywiście). Mowa tu o pojedynkach Larry Holmes vs. Gerry Cooney z 11 czerwca 1982 roku (na plakacie reklamującym walkę widnieje data 15 marca, ale została przesunięta z powodu kontuzji, jakiej nabawił się podczas treningów Cooney) oraz Mike Tyson vs. Peter McNeeley z 19 sierpnia 1995 roku. Zanim przejdziemy do fabuły przyjrzyjmy się najpierw bliżej wspomnianym pojedynkom.



Don King zwykł mówić, że jedyny kolor jaki ma dla niego znaczenie to zielony. Jakiego koloru będą bokserzy, na których walce zarobi, nie miało już dla niego tak dużego znaczenia. Jednak gdy w 1981 roku na horyzoncie pojawił się nokautujący swoich przeciwników w pierwszej rundzie Irlandczyk Gerry Cooney, King postanowił za wszelką cenę doprowadzić do jego pojedynku z ówczesnym mistrzem świata wagi ciężkiej czarnoskórym Larrym Holmesem. W tej walce kolor miał mieć znaczenie dla wszystkich. Promotor wiedział, że biali kibice boksu od 1959 roku nie mieli białego mistrza świata wagi ciężkiej (był nim Szwed Ingemar Johansson), a wielkiego mistrza (jak Rocky Marciano) jeszcze dłużej i za taką nadzieję byli skłonni słono zapłacić. Wielka Nadzieja Białych, bo taki przydomek zyskał Cooney, był młody, urodą przypominał filmowego Rocky'ego, był Irlandczykiem i katolikiem, a na dodatek miał bardzo silny lewy hak. Czegóż chcieć więcej? Walka Holmes kontra Cooney okazała się jednym z najbardziej wyczekiwanych pojedynków pięściarskich początku lat 80. Jej transmisję wykupiło 150 krajów. 

Gdy w 1991 roku aresztowano Mike'a Tysona za zgwałcenie 18 letniej Desiree Washington miłośnicy boksu nie kryli swego rozczarowania. Ich mistrz miał zniknąć z ringu na całe sześć lat. I to w najlepszym okresie swojej kariery (miał zaledwie 25 lat), tuż przed dogadywaną walką z niepokonanym Evanderem Holyfieldem. Cztery dni po tym jak w marcu 1995 roku został zwolniony warunkowo z więzienia Don King zorganizował już małą konferencję prasową i objawił światu, że jego podopieczny wraca na ring (takie też hasło - "He's Back" - towarzyszyło kampanii reklamowej). Na przeciwnika Żelaznego Mike'a został wybrany Peter McNeeley, któremu nadano przydomek Huragan, bo atakował swych przeciwników gradem ciosów ponad 20 razy kończąc walki w pierwszej rundzie. Na 37 stoczonych walk przegrał tylko jedną. No i był biały, ale to już nie miało takiego znaczenia jak w przypadku walki Holmes vs. Cooney. Tym razem wszyscy czekali na Tysona (McNeeley nawet nie znalazł się na plakacie). Czy ma jeszcze tę siłę sprzed lat? A może jednak tym razem kosa trafi na kamień? 


 James "Ponury Żniwiarz" Roper jest niepokonanym mistrzem świata w boksie w wadze ciężkiej. Właśnie stoczył kolejną walkę i chciałby zainkasować za nią obiecane honorarium. Niestety sprzedaż pay-per-view nie przyniosła spodziewanych przychodów i jego promotor Wielebny Fred Sultan (Samuel L. Jackson) okazuje się chwilowo niewypłacalny. Jedynym sposobem, który wyciągnąłby ich z dołka, byłaby walka, na punkcie której fani boksu oszaleją. Najlepiej gdyby była to rewanżowa walka z białym bokserem. Okazuje się, że niepokonany Roper przegrał raz na ringu amatorskim. Jego pogromcą był biały bokser Terry Conklin. Szczęśliwy los uśmiechnął się właśnie do wszystkich.


Oczywiście to dopiero początek zabawy, a jest ona przednia, bo każdy żart trafia tu - niczym w boksie - w punkt. Samuel L. Jackson tworzy swoją wersję Dona Kinga. Całkiem przekonująco wypadają Damon Wayans i Peter Berg w roli bokserów. Dodatkowo cała plejada znanych nazwisk na dalszym planie: Jamie Foxx, Jeff Goldblum, Corbin Bernsen, Cheech Marin, Jon Lovitz, John Rhys-Davies. Gdy Ponury Żniwiarz wychodzi na ring towarzyszy temu piosenka "Bring The Pain" wykonywana na żywo przez Method Mana (z Wu-Tang Clan). Ponadto na soundtracku m.in. Bone Thugs-n-Hatmony, Biz Markie, E-40, RZA, Ghost Face Killah. Wszystkie warunki dobrej zabawy według mnie zostały tu spełnione. Niestety, kinowa publiczność stawiła się na pokazach w ilościach śladowych. Film zarobił nieco ponad osiem milionów dolarów, a patrząc na wyliczankę powyżej, należy domniemywać, że te wpływy pokryły najwyżej dwa lub trzy honoraria ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz