wtorek, 21 stycznia 2014

Duchy Marsa (Ghosts Of Mars) cz.1


   John Carpenter wykorzystując modę przełomu wieków na Marsa ("Mission to Mars" Briana De Palmy, "Red Planet" Anthony'ego Hoffmana; oba z roku 2000) postanowił akcję swojego nowego filmu również ulokować na Czerwonej Planecie (zagrała ją kopalnia gipsu w Nowym Meksyku pomalowana na kolor czerwony).


   Scenariusz napisał Larry Sulkis, który wcześniej współpracował już z Carpenterem przy remake'u "Wioski przeklętych" (1995). Finezją nie wybiega on raczej poza siermiężne ramy B-klasowych produkcji skierowanych prosto na wideo/DVD, ale ma też kilka smaczków (te z pewnością były autorstwa samego reżysera), na które warto zwrócić uwagę.

   Zacznijmy od obsady. Dzielną porucznik Melanie Ballard miały zagrać: Michelle Yeoh ("Przyczajony tygrys, ukryty smok" 2000), Franka Potente ("Biegnij, Lola, biegnij" 1998), Famke Janssen ("X-Men" 2000). Czy to dziewczyny kolejno rezygnowały z propozycji angażu, czy zmieniała się koncepcja reżysera, tego nie wiem, ale rolę powierzono Courtney Love. Wybór to - nie powiem - dość osobliwy. Nie doszedł on jednak do skutku, bowiem ex-żona jej ówczesnego chłopaka przejechała jej po stopach samochodem. I właśnie wtedy Liam Waite, grający jednego z podwładnych porucznik Melanie Ballard, zaproponował do tej roli swoją dziewczynę, Natashę Henstridge (gwiazdę serii "Gatunek").


   Jason Statham ("Porachunki" 1998) pierwotnie miał zagrać więźnia Jamesa "Demolkę" Williamsa, ale producenci zażądali kogoś bardziej znanego, a Statham po tamtej stronie Oceanu jeszcze nie dorobił się statusu gwiazdy. Ostatecznie Demolkę zagrał rapper ICE CUBE, a Statham został zdegradowany do roli Nathana Jericho.


   Ta roszada spowodowała zabawny wydźwięk sceny, w której Demolka rozprawia się z przywódcą duchów Marsa, wyglądającym jak frontman death metalowej kapeli  - udowadnia wyższość hip hopu ;-)


   Od razu dodam tutaj, że marsjańscy górnicy, w których ciała wstąpiły duchy Marsa, w niczym nie przypominają hanysów z kopalni Wujek. To raczej post-apokaliptyczne pancury dowodzone przez Nergala.


   Kolejne obsadowe smaczki to: Pam Grier ("Jackie Brown" 1997), która wystąpiła już u Johna Carpentera w 1996 roku w "Ucieczce z Los Angeles" oraz Joanna Cassidy (m.in. Zhora z "Łowcy androidów", Pat z "Zaproszenia do piekła" oraz szeryf Ruth Merrill z ekranizacji kingowskich "Stukostrachów").



   Jak to zwykło bywać w przypadku filmów Johna Carpentera, ważnym elementem filmowej układanki jest ścieżka dźwiękowa, bowiem reżyser sam komponuje niezwykle klimatyczne tematy przewodnie. Tutaj wspomagają go m.in. Steve Vai, Buckethead, Robin Fink (gitarzysta Nine Inch Nails) oraz zespół Anthrax.


   Niestety, zrealizowany za 28 milionów dolarów film zwrócił się jedynie w połowie. Nie była to pierwsza box office'owa porażka w karierze reżysera. Poza niedoścignionym "Halloween" (325 tysięcy budżetu - 70 milionów wpływu), wiele jego filmów ledwie zwracała koszty produkcji, a lata 90. były pasmem klap ("Wspomnienia niewidzialnego człowieka" z 1992 roku, nakręcone za 40 mln $ zwróciły niespełna 15 mln, "Wioska przeklętych" z 1995 - budżet 22 mln, wpływy niespełna 10 mln, zapowiadana jako wielki come back "Ucieczka z Los Angeles" z wyłożonych 50 mln zwróciła jedynie połowę). Nic dziwnego, że załamany reżyser uznał, że najwidoczniej już się wypalił i zdecydował pożegnać się z Hollywood.

 

   Nieśmiałymi próbami powrotu do gry były dwa epizody z cyklu "Mistrzowie horroru": "Cigarette Burns" (2005) i "Pro-Life" (2006). W 2010 roku Carpenter zdecydował się na kolejny film kinowy. "Oddział" wzbudził mieszane odczucia, z przewagą negatywnych i po raz kolejny nie zwrócił budżetu (jedynie 5 mln z 10).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz