czwartek, 10 lipca 2014

Opiekunka (1995)

Opiekunka

"The Babysitter" (1995)

reż. Guy Ferland


   Fantazje erotyczne dotyczące opiekunek do dzieci to temat wydawałoby się na tyle popularny, że aż dziw bierze, że porusza go tak mało filmów.
   Niestety obraz Guya Ferlanda, debiutującego reżysera, który na początku filmowej drogi praktykował u samego Joela Schumachera (za co ten odwdzięczył mu się zostając producentem wykonawczym "Opiekunki"), nie stanowi bynajmniej rewolucji w temacie.

   Opowiadanie, na którym oparto scenariusz, zostało napisane przez Roberta Coovera i pochodzi ze zbioru "Pricksongs and Descants" wydanego w 1969 roku. Potencjał był, ale w rękach debiutanta (tak, moi mili, znów Guy Ferland) nie nabrał dostatecznie silnego wydźwięku. I cóż z tego, że na drugim planie możemy rozkoszować się obecnością takich aktorów jak J.T.Walsh ("Ludzie honoru", "Klient", "Nixon"), George Segal ("Kto się boi Virginii Wolf?", "Diamentowa gorączka", "I kto to mówi"), Lee Garlington ("Psychoza 2 i 3", "Cobra", "Miasto żab") oraz Lois Chiles ("Wielki Gatsby", "Moonraker", "Śmierć na Nilu") skoro pierwszy plan zawodzi.

   Można wiele wybaczyć gwieździe teledysków grupy Aerosmith, czyli Alicji Silverstone ("Kryjówka diabła", "Clueless", "Batman i Robin"). Warunki fizyczne do odgrywania nastoletniej fantazji podstarzałych tatusiów ma (miała) idealne, a być może od takiej roli dużo więcej wymagać nie trzeba. Ale już Jeremy London ("Szczury z supermarketu", "Białe wilki 2", "Podróż do wnętrza ziemi") i Nicky Katt ("Bezsenność", "Sin City", "Grindhouse"), wcielający się w postaci kumpli, którzy za wszelką cenę będę starać się zaliczyć Jennifer (opiekunkę), zupełnie nie przekonują. Nie sposób uwierzyć w nich jako kolegów. Nie wiadomo dlaczego jeden jest pod takim wpływem drugiego, i dlaczego ten drugi w ogóle zadaje się z tym pierwszym. Całkowicie brakuje pomiędzy nimi chemii.

   Drugim elementem, którego brakuje widzowi są sceny erotyczne. Wszystkie istotne dla fabuły postaci snują marzenia, głównie erotyczne. Niestety są one jedynie zasygnalizowane, tak jakby film starał się nie przekroczyć kategorii wiekowej PG-13, a ma przecież R (osoby poniżej 17. roku życia mogą oglądać film jedynie z rodzicem lub pełnoletnim opiekunem - wikipedia). Nie mówię żeby od razu zrobić z tego pornosa albo erotyk, ale zdecydowanie więcej golizny wyszłoby filmowi na dobre.

   Dostajemy zatem stosunkowo prostą historię zamkniętą w kilku godzinach. Państwo Tucker wynajmują na piątkowy wieczór do opieki nad trójka swoich pociech nastoletnią opiekunkę, Jennifer. Oni zaś udają się na zakrapianą alkoholem imprezkę do willi państwa Holsten. Tymczasem po mieście wałęsają się wspólnie chłopak Jennifer, Jack, oraz syn Holstenów, Mark. Jack wygląda jak typowy kujon, ale wszystko wskazuje na to, że jest jednak świetnie zapowiadającym się futbolistą. Mark natomiast pozuje na twardziela w skórze, choć nie bardzo wiadomo przeciwko komu lub czemu się buntuje. Chłopcy mają jednak wspólny cel - przelecieć Jennifer.

   Zabrakło "Opiekunce" pazura (nagości) i wyrazistych, przekonujących młodych aktorów. Przez kolejne 9 lat Guy Ferland bezskutecznie próbował wypłynąć na głębokie wody Hollywood. Najbliżej był w 2004 roku, gdy dostał szansę wyreżyserowania drugiej części mega-hitu "Dirty Dancing". Niestety, obraz zaledwie zwrócił zainwestowane weń pieniądze, a Guy brodzi sobie od tamtej pory w bezpiecznej telewizyjnej sadzawce reżyserując na potęgę pojedyncze epizody bardziej i mniej popularnych seriali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz