czwartek, 24 grudnia 2015

Kaseta magnetofonowa. Czy ją jeszcze pamiętasz?


   Wcale nie twierdzę, że kaseta magnetofonowa wraca do łask. Że powraca i to ku... w wielkim stylu jak winyl. Nie badałem rynku więc nie wiem, ale śmiem wątpić. Są jednak w błędzie ci, którzy twierdzą, że ten nośnik umarł bezpowrotnie.

   Dość sprawnie funkcjonują facebookowe fanpejdże typu Kasety Magnetofonowe czy Rap Tapes & Vinyl by Grędziu. Ciekawie prezentuje się oferta wydawnictwa Already Dead Tapes. Wydają twórców niszowych i w dość niskich nakładach, ale za to bardzo wysmakowanie graficznie. Przyznam, że wielką frajdę sprawia mi choćby samo przeglądanie ich oferty. No bo o cóż innego może chodzić współczesnym miłośnikom tego nośniku jeśli nie jedynie o nostalgiczną perwersję fizycznego obcowania z tymi małymi plastikowymi pudełeczkami?

   Nie inaczej wygląda to w moim przypadku. Swego czasu kaset miałem około tysiąca. Jakimś dziwnym trafem większość z nich (zarówno oryginalnych, pirackich oraz przegrywanych) udało mi się sprzedać. Zostawiłem sobie jedynie tyle ile zmieściło mi się w szufladzie. Głównie amerykański hip-hop (Ice-T, Ice Cube, Naughty By Nature, House Of Pain, Wu Tang Clan, itp.), kilka polskich (Kazik, Robert Gawliński, Illusion), jakieś soundtracki (Truposz, Martwi prezydenci, Sądna noc). Ogółem około 50 pozycji.


   Osobny element mojej kolekcji stanowią kasety z nagraniami Prince'a. Nie ukrywam swojej ślepej fascynacji tym artystą i każde wydawnictwo na każdym możliwym nośniku, którego nie posiadam, stanowi łakomy kąsek do moich zbiorów. Regularne albumy ukazujące się mniej więcej od czasu "Diamonds And Pearls" do "Emancipation" to żaden rarytas. Trudniej o oryginalne wydawnictwa poprzedzające "D & P". Ale chyba jeszcze trudniej o kasetowe wydania singli. Po raz pierwszy zetknąłem się z nimi na początku lat 90., gdy piractwo wszelakie kwitło w najlepsze. Jednak kaseta z dwiema czy trzema utworami, trwająca 10-15 minut to nie był produkt, który kusiłby potencjalnego nabywcę. Piraci dorzucali więc inne nagrania danego artysty lub robili singlowe combo, czyli dwa single na jednej kasecie (i tutaj najczęściej kojarzyli ze sobą różnych wykonawców). Pierwszym oryginalnym singlem na kasecie magnetofonowej, który nabyłem, był "Tribal Dance" 2 Unlimited (tak, wiem, hahaha).


   Przed ostatnie kilka lat nie kupiłem żadnej kasety. Aż do 17 grudnia, kiedy to nabyłem singiel Prince'a (a jakże!) "If I Was Your Girlfriend" za kuszącą cenę całych 4zł (przesyłka kosztowała 6,50zł).


   A czy Wy posiadacie jeszcze jakieś kasety magnetofonowe czy tylko nabijacie się z dzieciaków, które nie potrafią załadować ich do walkmanów, co obrazowały popularne ostatnio filmiki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz