sobota, 26 grudnia 2015

Operacja KADR, odcinek drugi


   Troszkę mi zeszło na dotarcie kolejnej czwórki. W międzyczasie dotarło do mnie blisko 100 następnych kaset, więc zaostrzyłem wymagania. Czy któremuś z powyższych filmów uda się przejść ostrą selekcję?

   Na pierwszy ogień wziąłem akcję, czyli "Flashfire" z Billym Zane'em i Louisem Gossettem Jrem. Początek przypominał odcinek serialu telewizyjnego. Kto wie, może to był jakiś pilot? Nie no, żartuję. Widać telewizyjny sznyt, ale bez żenady. Miły seans. Ale to za mało. OUT.



   Numer drugi to romans. "Shadow Dancing". Kupiłem ten film w pakiecie z innym, na którym bardzo mi zależało, ale skoro dystrybutor przekonuje, że to połączenie "Dirty Dancing" i "Uwierz w ducha", no to nie może nie być HIT! Świat jest lepszy, bo żyją na nim tancerze - mówi bohaterka, a ja już rozumiem, że przyszło mi obcować z czymś wielkim. W domyśle pozostawię z czym, a tymczasem żegnamy się z "Shadow Dancing".



   Nadszedł czas na literkę D jak dramat. "Błękitny chłopak" to biograficzny film sportowy zrealizowany według klasycznych wzorców. Pieczołowicie oddane realia epoki. Dobrze dobrana obsada. Nicolas Cage w imponującej formie fizycznej. Naprawdę całkiem spoko film. No ale niestety. Muszę być okrutny. Wysiadka.





   Na sam koniec zostawiłem sobie "2001 Odyseję komiczną". Planowałem obejrzeć wcześniej film Kubricka, ale niestety kaseta, w której posiadanie ostatnio wszedłem, okazała się zanadto wyeksploatowana. Jak się jednak okazało, dogłębne poznanie dzieła Kubricka w przypadku jego konfrontacji z dziełem Allana A. Goldsteina było zbyteczne. Kilka ujęć, bo nawet nie scen, istotnie parafrazuje z przymrużeniem oka swego wielkiego poprzednika, ale cała reszta to już przepisane na nowo gagi z serii "Naga broń". Mamy klona podstawionego pod prezydenta, koncert trzech tenorów w finale, a przede wszystkim Leslie Nielsena, który wciela się w postać bliźniaczo podobną do Franka Drebina z prześmiesznego cyklu autorstwa tria ZAZ (Zucker, Abrahams, Zucker). Jeśli w ogóle warto ten film z jakiegokolwiek powodu obejrzeć to są nim piękne kobiety (m.in. Ophélie Winter, Verona Pooth, Alexandra Kamp). Amen.


   Wynik 4:0. Chciałbym napisać, że na półce zrobiło się miejsce dla czterech innych filmów, ale zważając na fakt ile filmów czeka pod półką, mogę uznać, że regał jest tłoczny jak dawniej, za to zmniejszyło się grono pretendentów. Zawsze to coś. Kolejne tytuły już wybrane, a nawet prawie obejrzane. Relacja dziś lub jutro ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz