sobota, 26 grudnia 2015

Siedem godzin do wyroku (1988)

SIEDEM GODZIN DO WYROKU

SEVEN HOURS TO JUDGMENT (1988)

reż. Beau Bridges


   Sędzia John Eden, z powodu braku wystarczających dowodów przedstawionych przez prokuratora, uniewinnia trzech czarnoskórych wyrostków, którzy brutalnie pobili białą kobietę. Gdy chwilę po wydaniu wyroku kobieta umiera, jej pałający żądzą zemsty mąż porywa żonę sędziego i zmusza go, by w ciągu siedmiu godzin (dodajmy, że jest noc) udał się do baru położonego w najbardziej niebezpiecznej dzielnicy miasta i zdobył dowody obciążające uniewinnionych morderców.


   Po wprowadzeniu do scenariusza kilku modyfikacji śmiało można byłoby nakręcić krwawego akcyjniaka. Siłą filmu Beau Bridgesa (troszkę mniej znanego brata Jeffa, który udziela się głównie w produkcjach telewizyjnych), który obsadził siebie w roli głównej, jest właśnie ta odmienność. Oto bogaty inteligent z lekką nadwagą, zostaje wrzucony w sam środek miejskiej dżungli. Bez pieniędzy, zdesperowany, ma przed sobą zaledwie kilka godzin by uratować swoją żonę. Czyli dramat. Z drugiej jednak strony, obserwując metody i poczynania nieszczęśliwego wdowca, który ewidentnie do zrównoważonych psychicznie nie należy, nie sposób z tego dramatu się nie śmiać. Nie dość, że do pilnowania kobiety angażuje ograniczonego umysłowo dryblasa (w tej roli debiutujący na ekranie Tiny Ron Taylor, który za chwilę podobnego głupkowatego mięśniaka zagra w "Wykidajle" Rowdy'ego Herringtona), to jeszcze swój sklep z elektroniką aranżuje na grę komputerową i wciąga w nią naszego pana sędziego. Donkey Kong na całego ;)


   Reasumując, za dużo dramatu jak na film akcji, za dużo niezamierzonego śmiechu jak na dramat, ale mimo wszystko jest tu całkiem spoko klimat szemranych ulic miasta, podziemi metra i niebezpiecznych gangów ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz