wtorek, 1 grudnia 2015

Buffalo '66 (1998)

 BUFFALO '66 (1998)

reż. Vincent Gallo



   Wyjście z więzienia po odbytej karze zawsze kojarzyło mi się z szansą rozpoczęcia swojego życia na nowo. Zapewne takich, którzy korzystają z tej opcji, jest znacznie mniej niż tych, którym nie wystarcza do tego samozaparcia. Powrót na stare śmieci, patologiczne towarzystwo - nagle okazuje się, że w zasadzie nie masz wyboru, musisz ciągle klepać tę samą biedę, albo wyciągnąć ręce po nieswoje i znów niechybnie wrócić za kratki. Bohater pełnometrażowego reżyserskiego debiutu Vincenta Gallo nie ma zamiaru wrócić do więzienia. Do tego stopnia stara się zachowywać jak przykładny obywatel, że nawet w obliczu solidnego parcia na pęcherz, nie załatwia swej fizjologicznej potrzeby na ulicy, tylko sumiennie szuka lokalu z toaletą. Ta praworządność nie potrwa jednak zbyt długo, bo lada moment Billy porywa dziewczynę i zmusza ją, by przed jego rodzicami udawała kochającą żonę. Mało tego! Już wkrótce zamierza zemścić się na człowieku, którego obwinia za swoją odsiadkę.


   Vincent Gallo to prawdziwy człowiek renesansu. Idąc za Wikipedią pozwolę sobie wymienić: aktor, producent filmowy, kompozytor, reżyser, scenarzysta, autor tekstów piosenek, wokalista i model. I - co najważniejsze - w każdej z tych profesji wypada w pełni profesjonalnie, wznosząc się momentami na jej wyżyny. "Buffalo '66", czy też - jak chciał polski dystrybutor wideo - "Oko w oko z życiem" - jest doskonałym potwierdzeniem powyższego zdania. I cóż z tego, że większość aktorów definitywnie zadeklarowało swą niechęć do dalszej współpracy z reżyserem? Gallo miał wizję i osiągnął dokładnie to czego chciał (przynajmniej według mnie), a to, że na planie jest tyranem i chamem... cóż, każdy ma jakąś metodę na osiągnięcie sukcesu. Znakomite, niezależne kino amerykańskie z doskonałą obsadą i oprawą muzyczną.

1 komentarz: