"LICENCE TO KILL" (1989)
Szesnasty z kolei epizod przygód Jamesa Bonda, pierwszy, którego tytuł nie ma pierwowzoru w Flemingowskiej powieści, piąty nakręcony przez Johna Glena i drugi występ Timothy'ego Daltona w roli agenta 007.
Relaks, piękne okoliczności przyrody (Miami). 007 udaje się na ślub przyjaciela. Po drodze pomaga w schwytaniu narkotykowego barona Sancheza. Następnego dnia po ceremonii weselnej nasz ulubiony agent ma lecieć do Turcji, gdy dowiaduje się, że Sanchez uciekł z konwoju, przewożącego go do więzienia. Na ocalenie świeżo poślubionej małżonki przyjaciela oraz jego nóg jest już za późno, ale w sam raz żeby dokonać srogiej pomsty. Niestety nie godzą się na to przełożeni Bonda, który bez namysłu rezygnuje z służby Jej Królewskiej Mości i oddaje licencję na zabijanie. Spokojnie, broni nie oddaje ;)
James Bond spotyka Scarface'a - to pierwsza myśl, która ciśnie się do głowy. Mamy klasyczne dla serii elementy, takie jak: rekiny, sceny podwodne, kasyno, M, Q, Miss Moneypenny oraz piękne kobiety. Pozwolę się na chwilę kontemplacji, bo według mnie to jedne z najładniejszych partnerek 007. 22 letnia wówczas Talisa Soto i 28 letnia Carey Lowell.


W filmowego bad guya wcielił się Robert Davi (m.in. "Gorący towar", "Goonies", "Jak to się robi w Chicago", "Szklana pułapka").
Drugi plan obstawiają: Benicio Del Toro
Everett McGill
i Cary-Hiroyuki Tagawa.
Film kosztował 32 miliony dolarów (zarobił 156 mln $). Sceny kaskaderskie nawet dzisiaj budzą respekt.
Piosenkę tytułową zaśpiewała Gladys Knight.
"Licencja na zabijanie" była pierwszym reklamowanym na szeroką skalę filmem, z którym się zetknąłem. Oczywiście nie w Polsce. James Bond patrzył na mnie z plakatów i billboardów w Budapeszcie. Nie zapomnę tego do końca życia :-)
P.S. Są też NINJE!!!
i wybuchający Anthony Zerbe.
najlepszy z goldeneye i casino royale pod wzgledem ogolnie klimatu no i sentyment wiadomo
OdpowiedzUsuń