SAMOTNY ZWYCIĘZCA
GRIDLOCK (1996)
reż. Sandor Stern
Lubię Davida Hasselhoffa. Bawi mnie. Każdy film z nim odbieram jak komedię. No bo jak inaczej traktować faceta, który swoją karierę zawdzięcza gadającemu samochodowi, czerwonym majtkom oraz idiotycznym piosenkom z jeszcze głupszymi teledyskami?

I teraz najciekawsze: dziewczyna Jake'a dopiero co go zostawiła, bo po czterech latach związku wciąż jej się nie oświadczył i nigdy nie miał dla niej wystarczająco dużo czasu. Unieszkodliwianie terrorystów będzie więc musiał dzielić z typowymi dla pokłóconej pary problemami.
Śmiesznie to wszystko wypada i widz odnosi wrażenie, że twórcy także zdawali sobie z tego sprawę. Pomysł na fabułę przypomina połączenie scenariuszy "Szklanej pułapki 1 i 3", tyle tylko, że wykonanie (a jest to produkcja telewizyjna) pochłonęło co najwyżej ułamek gaży Bruce'a Willisa ;) Hoff oczywiście jest bezbłędny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz