poniedziałek, 17 lutego 2014

Robocop (2014)

 ROBOCOP (2014)

reż. Jose Padilha


   Być może wszystko wskazuje na to, że powinienem pomstować, no bo przecież nie przepadam za remake'ami, a "Robocop a.d. 1987" (na którym to zresztą byłem w kinie, podobnie jak na części drugiej) to jeden z moich ukochanych filmów z lat 80., gdy rezultatem postrzałów była krew, a w przypływie emocji bohaterowie mówili "kurwa!" (w oryginale "fuck!").

   Nowa produkcja to PG-13, którego nienawidzę jeszcze bardziej niż chujowych remake'ów. I tutaj paradoks, bo "Robocop a.d. 2014" to PG-13 i na dodatek całkiem niezły remake. Trzeba też przyznać, że jest to zupełnie inny film od pierwowzoru. To trochę tak jakby próbować zestawić ze sobą grę z 1987 roku z grą z 2014. Tyle tylko, że aktualnie gry z 1987 roku nie budzą takich emocji jak kiedyś, a "Robocop" Paula Verhoevena owszem (a może to tylko echa nostalgii...). Była to w sumie dość prosta historia, czytelna i piekielnie dosadna. 

   Nowa wersja ma charakter globalny. Z jednej strony jej głównym bohaterem jest "udoskonalony" policjant, z drugiej wielka korporacja. Zaplecze polityczne i gospodarcze stoją tutaj na równi z emocjami tytułowego bohatera, a na pierwszy plan jego rozterek wysuwa się uczucie do żony i dziecka, a nie wyrównanie rachunków z oprawcami, jak to miało miejsce w pierwowzorze. 

  Zresztą kto tak naprawdę jest tutaj czarnym charakterem? Chciwy szef korporacji, nieuczciwi policjanci, handlarze bronią, których herszta poznajemy jedynie pobieżnie (nie to co Kurtwooda Smitha i jego świtę z 1987). To jest chyba najsmutniejsze w tym wszystkim. W latach 80. zło miało twarz, było czymś ohydnym i szalonym. Teraz zło zajmuje najwyższe szczeble w hierarchii w państwie i działa całkowicie legalnie. Jak żyć, kurwa, się pytam? 

    Reasumując. Nowy "Robocop" ma bardzo dobry scenariusz i świetną obsadę (Gary Oldman jest THE BEST, ale Joel Kinnaman - Jezu, ten koleś jest młodszy ode mnie! Co się porobiło?! - też wypada wyśmienicie (kanciasta skandynawska facjata przekonuje nie gorzej niż kiedyś mało wówczas znanego Petera Wellera). Efekty specjalne bez zarzutu. Jest też kilka smaczków dla miłośników oryginału. Jedyne do czego mógłbym się doczepić to czarny pancerz Robocopa. Gdyby dorobić mu różki i dołożyć pelerynę to śmiało mógłby zamienić Detroit na Gotham City. Nie zmienia to jednak faktu, że nowy "Robocop" to solidne kino. 7,5/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz