środa, 7 października 2015
26 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier
I kolejna edycja Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier za nami. Nie wiem czy ma to potwierdzenie w ilości sprzedanych biletów, ale odniosłem wrażenie, że w porównaniu z rokiem poprzednim frekwencja zdecydowanie spadła. Jedna zmiana natomiast podoba mi się niezmiernie: z każdym rokiem na festiwalu pojawia się coraz więcej urodziwych amatorek historii rysunkowych. To już nie jest konwent otyłych i pryszczatych nerdów (i mam również nadzieję, że nie chwilowa moda). Poszerza nam się rynek wydawniczy, ukazują się coraz ciekawsze tytuły, w tym sporo klasyki i pięknych edytorsko reedycji. Oznacza to niestety, że każdego roku na MFKiG trzeba przeznaczyć coraz więcej gotówki. Również ceny jednodniowego biletu zdrożała z 10zł w zeszłym roku do złotych 15.
Lubię pojawiać się na takich imprezach dość wcześnie (wiadomo - później mam więcej czasu na celebrację zakupów). W tym roku na miejscu byłem około 11:00, a tutaj kolejki prawie brak! Aż zapytałem miłego chłopca, który najwyraźniej stał tam po to, by tłumaczyć zdziwionym przybyszom, że festiwal się odbywa i tak, to jest kolejka, ale może pan iść tam i tam jest krótsza. Krótsza, synku? W zeszłym roku stałem w 10 razy dłuższej! No i po góra 10 minutach byłem już w środku Atlas Areny, z zieloną opaską na ręce i solidną torbą na komiksy w tejże.
Wpadam, robię obchód, w oczy rzuca mi się kilka tytułów od Muchy, ale lecę dalej - first things first! Pierwszy zakup to dwa ostatnie numery Wilqa, czyli 21 i 22 (2x13zł, zamiast 2x15,75zł). Z półki uśmiecha się do mnie "Ekspedycja" za jedyne 60zł, ale jestem twardy i idę dalej.
W zasadzie to daleko iść nie musiałem, bo na stoisku obok czekał na mnie główny cel tego festiwalu. "Prosto z piekła" (1989) według scenariusza Alana Moore, z rysunkami Eddie'ego Campbella, komiks, który stanowił pierwowzór filmu "Z piekła rodem" (2001) z Johnnym Deppem. Niekonwencjonalna opowieść o Kubie Rozpruwaczu. 105zł zamiast okładkowej ceny 140zł to bardzo miła promocja :)
Moja torba komiksowa była już solidnie obciążona, gdy skusiła mnie cena 3zł za komiks, wypisana na jednym z trzech sporych pudełek. Ich zawartość stanowiły głównie zeszyty amerykańskie, a prym wiedli bohaterowie - nazwijmy to - komiksowej klasy B. Nie było żadnych Batmanów, Spidermanów czy Supermanów. Był za to Terminator, Robocop, Darkman i inni, mniej wielbieni, koledzy po fachu. Za klucz moich poszukiwań obrałem bohaterów z filmowym rodowodem. Uważam, że wybrałem bardzo dobre komiksy, ale troszkę żałuję, że nie kupiłem jeszcze 5 zeszytów z Darkmanem. Mam wrażenie, że na kartach komiksu prezentuje się on równie sugestywnie jak Liam Neeson w filmie Sama Raimi. I tak oto stałem się szczęśliwym posiadaczem:
- pierwszego zeszytu z czterech komiksowej adaptacji filmowej adaptacji (dokonanej przez Kennetha Branagh) powieści Mary Shelley "Frankenstein". W bonusie - bo komiks był jeszcze zafoliowany - trafiły mi się trzy karty z kadrami z filmu.
- pierwszy z sześciu zeszytów adaptacji remake'u "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną"
- pierwszy z dwóch zeszytów towarzyszących premierze filmu "Terminator 3" (de facto jest to zeszyt numer 5, ale 1-2 i 3-4 były odrębnymi historiami)
- numer minus jeden serii Ultraman: Negative One (póki co nic więcej mi o nim nie wiadomo, oprócz tego, że w środku ma mega fotkę/plakat :))
Zdaję sobie sprawę z tego, że na skompletowanie całych serii raczej mam marne szanse (no chyba, że zrobię zakupy na e-bay'u), ale porównywanie historii obrazkowych ze sposobem ujęcia danej sceny czy kadru w filmie sprawia mi ogromną frajdę. Choćbym dysponował jedynie osamotnionym zeszytem ;)
Kroków kilka w prawą stronę i oto widzę ekipę wydawnictwa Bazgrolle. Prezentują się konsekwentnie z wizerunkami z okładki najnowszego zeszytu, "Straight Outta Breslau". To był kolejny świadomy krok moich festiwalowych zakupów. Musiałem mieć ten komiks chociażby dla samej okładki, ale mając w pamięci zeszłoroczny bazgrollowy zakup ("Zaklęcie Boga Pytona") o zawartość byłem spokojny ;) Dobrze wydane 7zł.
Jeden z moich ukochanych komiksów z dzieciństwa/młodości. "Valerian. Wydanie zbiorcze - tom 2". Tom 1 rozszedł się niemalże na pniu i teraz na Allegro trzeba za niego wybulić grubo ponad 100zł. Liczyłem, że na MFKiG wydawca (Taurus) rzuci jakimiś ukrytymi w odmętach magazynu egzemplarzami, ale się przeliczyłem. Wyprzedali cały nakład i wszystko wskazuje na to, że niebawem dwójka podzieli los jedynki. Zapytałem jakie są szanse na drugie wydanie jedynki? Nie wcześniej niż po 5-6 tomie. Smuteczek? Nic z tych rzeczy! Skoro są aż tak daleko posunięte plany wydawnicze, że mamy szansę na całą serię (!), czym tu się martwić. Trzeba polować na okazję ;) A warto, bo wydanie jest PIĘKNE!!!
I znów plan powiódł się w 80% (a nawet w 83,33%). Nie udało się kupić pierwszego tomu Valeriana, ale do kolekcji doszedł tom 2, kolejny Moore, kolejne Wilqi, kolejne Bazgrolle i ciekawie zapowiadające się tytuły spontaniczne (czyli takie, na które pewien budżet, ale nigdy z góry nie wiem co kupię). No i jak tu się nie cieszyć?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz