czwartek, 29 stycznia 2015

Nieruchomy poruszyciel (2008)

NIERUCHOMY PORUSZYCIEL (2008)

reż. Łukasz Barczyk


   Na ekranach kin wyświetlana jest właśnie "Hiszpanka", najnowszy film Łukasza Barczyka. Budzi skrajne emocje i zbiera recenzje, głównie złe, podobnie jak "Nieruchomy poruszyciel".

   Przed seansem obiecałem sobie, że nie będę się uprzedzał do tego filmu. Nie czytałem żadnej recenzji, pamiętałem tylko sprzed lat, że film nie miał dobrej prasy. No cóż, gorszy od złej prasy jest jedynie brak prasy jakiejkolwiek, a o "Nieruchomym poruszycielu" mówiło się i pisało sporo. Jeśli mierzyć więc sukces tylko takimi kategoriami to faktycznie, Łukasz Barczyk włożył przysłowiowy kij w mrowisko. Niestety, na tym jego zasługi się kończą.


   Fabuły w zasadzie tutaj nie ma, jest za to zlepek scen, w których aktorzy męczą się niemiłosiernie, ale to i tak nieporównywalnie mniejsze męczarnie od tych, które przeżywa widz podczas seansu. Jakim sposobem "Nieruchomy poruszyciel" dostał nominacje do Złotej Kaczki za najlepszy film i najlepszy scenariusz sezonu 2008/2009? Nic dziwnego, że miesięcznik "Film" zwinął żagle skoro rozważał nagrodzenie tak kiepskiego filmu. To, że Marieta Żukowska irytuje swoją rolą nie powinno nikogo dziwić, ale to, że przeszkadza nam obecność na ekranie Jana Frycza i Andrzeja Chyry to już jest wyczyn nie lada.


   Ja rozumiem, że nie wszystkie filmy muszą zapewniać widzowi komfort odbioru, ale z reguły za tą celową brzydotą ukryta jest głębia przekazu, albo chociaż jakaś refleksja. Nie dostrzegłem niczego takiego w "Nieruchomym poruszycielu". Być może ten sens jest tu zakopany tak głęboko, że potrzeba przynajmniej dwóch podejść żeby się go dopatrzeć. Problem jednak w tym, że ja na drugi seans wcale nie mam ochoty. Co najwyżej mogę sobie posłuchać piosenki Czerwonych Gitar...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz