PATRICIA CORNWELL "TRUPIA FARMA"
Prószyński i S-ka (1997)
Zachęcony lekturą "Trupiej farmy" Billa Bassa, znanego antropologa sądowego, który przed laty, chcąc wnikliwie badać co dzieje się z ludzkimi ciałami po śmierci, założył ośrodek i dosłownie porozrzucał na jego terenie zwłoki, sięgnąłem po starszą o dziewięć lat sensacyjną powieść pod tym samym tytułem autorstwa Patricii Cornwell.
Warto tutaj zaznaczyć, że książka Bassa, wydana w USA w 2003 roku, w Polsce ukazała się dopiero w 2012 roku (Społeczny Instytut Wydawniczy Znak), natomiast powieść Cornwell z 1994 roku trafiła pod polskie strzechy (nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka) w roku 1997. Jak łatwo zauważyć, dzielił je jeszcze większy dystans. Książka Cornwell nie doczekała się u nas wznowienia, a (zapewne) za sprawą "Trupiej farmy" Bassa przeżywała swój renesans na przełomie 2012/2013. Na Allegro kosztowała wówczas znacznie więcej niż okładkowa cena książki Bassa (37,90zł). Obecnie jej wartość troszkę spadła, ale i tak plasuje się pomiędzy 35 a 45zł. Żadna inna książka tej autorki nie kosztuje aż tyle w naszym pięknym kraju.
Czymże więc zasłużyła sobie "Trupia farma" Cornwell na takie poważanie? Dla miłośników przygód doktor medycyny sądowej Kay Scarpetty, bohaterki cyklu powieści autorki, sprawa jest oczywista - po prostu muszą ją mieć w swoich zbiorach. Dla zainteresowanych tematem autentycznej trupiej farmy w chwili wydania (nawet w Polsce) mógł to być łakomy kąsek, mimo iż poświęcono na zagadnienie zaledwie kilka stron. Opis na okładce nie wspomina o farmie ani jednym słowem.
Niestety po latach, gdy na półce mamy już wyczerpujące kompendium w postaci "Trupiej farmy" Bassa, a nie posiadamy całego cyklu zagadek kryminalnych rozwiązywanych przez panią, której nazwisko irytuje każdego Polaka, "Trupia farma" Cornwell nie jest pozycją wielce atrakcyjną.
Napisana jest sprawnie, czyta się ją dobrze (szybko). Autorka z pewnością odrobiła pracę domową jeśli chodzi o specjalistyczne treści zawarte w powieści (za dowód niech posłużą dwie poniższe fotki; na drugiej doktor Bass pokazuje jej ludzką kość). Do wybitnych osiągnięć literatury z pewnością jej jednak daleko.
Na koniec pozwolę sobie na małą osobistą dygresję. Czytając opowieść napisaną w pierwszej osobie, której główną bohaterką jest kobieta, poczułem się niezręcznie gdy zaczęła przeżywać miłosno-erotyczne uniesienia ze swym kolegą, agentem FBI. Świadczy to albo o mojej właściwej orientacji seksualnej, albo o niedojrzałości jako czytelnika. Można więc wywnioskować, że polecam to wydawnictwo raczej paniom ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz