niedziela, 7 lipca 2013

Prince: Alter Ego

PRINCE: ALTER EGO


   Jestem w stanie zrozumieć tych, którzy uważają Prince'a za ekscentrycznego i egocentrycznego dupka. Być może mają rację. Faktem natomiast jest, że Prince to muzyczny geniusz, a przywilejem geniusza jest bycie ekscentrycznym i egocentrycznym dupkiem.

   Jestem fanem Małego już od ponad 20 lat, zdążyłem więc w tym swoim uwielbieniu już dojrzeć na tyle, że mam pełną świadomość jego zalet i wad. Bez wątpienia pan żyje sobie we własnym świecie, w którym może tworzyć znakomitą muzykę, ale przy tym traci troszkę kontakt z rzeczywistością. Dowodem tego jest film "Graffiti Bridge". Wyreżyserowany przez samego Księcia obraz stanowi swego rodzaju kontynuację "Purple Rain" z 1984 roku. Jest jednak filmem tak złym, że osobiście wolę go traktować jedynie jako artystyczny wybryk.


   "Prince: Alter Ego" to komiks, który niestety ma sporo wspólnego z filmem "Graffiti Bridge". Powstał tuż po nim i zwiastuje pojawiający się wówczas album Atysty "Diamonds And Pearls" (foto z tyłu okładki). Za fabułę odpowiedzialny jest Dwayne McDuffie, za kreskę Denys Cowan i Kent Williams, za liternictwo Robert Lappan, a za kolory Noelle Giddings.


    Prince na swoim purpurowym bajku powraca do rodzinnego miasta, Minneapolis. Już od samego początku czuje, że źle się dzieje w państwie duńskim. Okazuje się, że powrócił tu również i zdobywa coraz większe rzesze fanów, niegdysiejszy przyjaciel Prince'a. Panów poróżniła muzyka. Książę nie tolerował agresywnych riffów Gemini'ego. Nadszedł czas na ostateczną konfrontację.


   Jak widać jest też kilka nawiązań do BATMANA, do ekranizacji którego Prince skomponował ścieżkę dźwiękową w 1989 roku.

   Pozycja zdecydowanie dla fanów Prince'a. Historyjka naiwna. Kreska ordynarna (szkoda, że za rysunki nie odpowiadał autor okładki Brian Bolland). Część liter (te w ramkach na różowym tle) jest mało czytelna. Być może czcionka przypomina troszkę tą z "Purple Rain", ale niestety nie ułatwia to czytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz