Ladybugs (1992)
reż. Sidney J. Furie
Właśnie zaczyna się futbolowe szaleństwo i zgodnie z obietnicą przedstawiam Wam pierwszy film o piłce nożnej (kolejność prezentowanych filmów jest zupełnie przypadkowa). Ale na wstępie ostrzegam, film jest Made In Hollywood, a dla Amerykanów piłka nożna ("soccer" - broń Boże "football") to sport dla dzieci (najlepiej dziewczynek) i zwierząt. Prawdziwi faceci kopią jedynie piłkę jajowatą i brązową.Przyjrzyjmy się teraz bliżej polskiemu tytułowi, pod którym film funkcjonował w obiegu VHS. Nie wiem czy dystrybutorowi pomyliło się słowo odpowiadające za "królika" w oryginalnym tytule "Królik Bugs", czy może tak kręcą go dwunastolatki, że nazywa je "króliczkami", ale "Ladybugs" (czyli po prostu "Biedronki") mianował "Drużyną króliczków". Bezpieczniej nie wnikać.
Ambitny Chester Lee, który stara się o podwyżkę, chcąc się przypodobać szefowi, opowiada o swej miłości do piłki nożnej. Jego żonę nabiera jeszcze grubiej, bo kreuje się na mistrza w tej dyscyplinie. I tak oto zostaje trenerem drużyny "Biedronek". Dziewczynki oczywiście grają beznadziejnie i w Chesterze cała nadzieja, że zrobi z nich mistrzynie. Problem jednak w tym, że on nie ma o piłce nożnej zielonego pojęcia. Wpada więc na pomysł, aby do drużyny wcielić Matthew, syna Bess, o rękę której zabiega.
W głównej roli wystąpił amerykański komik Rodney Dangerfield (m.in. "Golfiarze" 1980, "Powrót do szkoły" 1986, "Urodzeni mordercy" 1994) znany z ciętego - często dwuznacznego - dowcipu. Tym, którzy aktora nie kojarzą, podpowiem, że to taki dziadek z ADHD. W Matthew wcielił się Jonathan Brandis, którego obiecująca kariera (m.in. "To" 1990, "Niekończąca się opowieść 2" 1990, "Współkaratecy" 1992) oraz życie zostały zakończone na jego własne życzenie w 2003 roku - powiesił się w wieku 27 lat. Całość wyreżyserował Sidney J. Furie (m.in. "Appaloosa" 1966, "Żelazny orzeł 1, 2 i 4" 1986/1988/1995, "Superman 4" 1987).
Piłki nożnej są tutaj ilości śladowe. Całość opiera się na osobie Dangerfielda oraz na dowcipach sytuacyjnych wynikających z przebieranek Brandisa. Kilka konkretnych żartów podnosi poprzeczkę stawiając produkcję szczebel wyżej niż standardową komedię familijną.
A zatem, skoro - jak mówi nasza "Biedronka" - "wszyscy jesteśmy drużyną narodową", to nie wypada nam w przerwie między meczami nie zaserwować (ależ niefortunne porównanie, przecież tutaj się nie serwuje) sobie filmu z piłką nożną chociażby w tle ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz