THE FOOTBALL FACTORY (2004)
reż. Nick Love
Pomimo bardzo obiecującego tytułu film Nicka Love, będący adaptacją książki Johna Kinga, ma tyle wspólnego z piłką nożną co pseudo kibice. Niby gdzieś tam daleko w tyle jest sport, ale tak naprawdę jest tylko pretekstem żeby się ponaparzać.
Dragi, kradzieże, bijatyki - to sposób na życie niespełna trzydziestoletniego Tommy'ego Johnsona, kibica Chelsea. Czas płynie tu od melanżu do melanżu, a nie od meczu do meczu jakbyśmy sobie tego życzyli. W pustą egzystencję naszego bohatera wkradają się niespodziewanie dylematy i pytania dotyczące sensu takiego właśnie postępowania.
Próżno wypatrywać tu zielonej murawy, bo jedyna, którą uświadczymy to ta na boisku małej ligi gdzie kłóci się dwóch ojców - hersztów wrogich sobie band kibiców (bo ciężko powiedzieć, że drużyn).
Obrazowi bliżej jest stylistycznie i klimatem do "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a niż do jakiegokolwiek filmu o piłce nożnej. I mimo iż całość ogląda się całkiem przyjemnie, w zestawieniu z innymi prezentowanymi przeze mnie w tym cyklu tytułami, ten wypada jak zawodnik rezerwowy, który bramki jednak nie strzela, ale za to po wyjściu z szatni spuszcza wpierdol całej drużynie przeciwnej ;-P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz